Gat
Szemanim
Zwątpiłam.
Pogubiłam się
w rozumieniu Twojej miłości ukrzyżowanej w moim cierpieniu,
brzydocie
rąk, niemocy, odepchnięciu, samotności zbyt długiej, płaczu nie do
wytłumaczenia
Tyle razy
prosiłam, przekonywałam, obiecywałam, padałam na twarz.
Nie słyszałeś?...
Nie widziałeś?...
A może
płakałeś obok?… na kolanach… z twarzą przy ziemi, z krzykiem na ustach -
czemu Cię
opuścił.
Może to było
zaproszenie do Ogrójca zarastającego Twoją
samotnością zbyt długą,
Twoim
cierpieniem wciąż nieuleczonym, Twoim płaczem nie do zrozumienia przez gapiów.
I
pokaleczyłam się w tym Twoim, nie-Twoim ogrodzie.
Tyle razy
chciałam uciec, ale ogród nie miał furtek, murów, krat, drutów kolczastych.
Nie
ograniczało go nic. Był wszędzie gdziekolwiek szłam.
Mijałam ludzi.
Widziałam ich śmiech i płacz. Mówiłam do nich. I oni mówili.
A mimo to
wiedziałam - nie jesteśmy razem w moim ogrodzie.
Bo gdy wykrzyczałam im prawdę o nim - nie
zrozumieli.
Z uśmiechem
odeszli do zajęć.
Tak
nauczyłeś mnie milczenia.
Dziś
puszczasz wolną.
Przez ten
cały czas, gdy ja uciekałam przed Tobą, Ty zbijałeś dla mnie drzwi,
których
nigdzie nie mogłam znaleźć, którymi chciałeś mnie wyprowadzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz